#1 2009-12-13 18:14:24

 Aine

Pan i Władca

Skąd: z Wielkopolski
Zarejestrowany: 2009-10-01
Posty: 877
Punktów :   
Rasa: śnieżny elf
WWW

Wyzwanie nr 1 (roztrzygnięcie)

Opowiadanie pierwsze
Tytuł "Upadek nadziei"

Zacisnąłem pięść na rękojeści mojego wyszczerbionego sztyletu tak mocno, jakbym usilnie pragnął go złamać. Jednak było to tylko złudzenie, gdyż owa broń, która bardziej przypominała stary nóź, to moja jedyna nadzieja na wolność, nie mogłem jej zniszczyć za żadne skarby świata.
    I tak znajdowałem się w dużo lepszej sytuacji niż reszta niewolników – oni do swojej dyspozycji mieli tylko własne pięści.
    Obróciłem sztylet w palcach i przyjrzałem się mu dokładnie. To jedyna pamiątka, jaka pozostała mi po bracie, Fauście. Ja, Gabriel, przysiągłem pomścić jego śmierć i zabić wszystkich sługusów tak zwanego „Władcy Areny”… Tak. Jestem gladiatorem, lecz nie z własnej woli. Ja i Faust zostaliśmy sprzedani owemu grubasowi, gdyż nasz ojciec miał u niego dług i nie posiadał środków do jego spłacenia. Przez to zostałem zabawką w rękach Władcy Areny, a mój najlepszy przyjaciel nie żyje!
    Uspokój się, Gabriel. Już podnoszą kraty. Zaraz będziesz walczył o przeżycie ku uciesze rozhisteryzowanej gawiedzi.
    Kiedy tylko dali sygnał ja i kilkanaścioro moich współtowarzyszów wybiegliśmy na arenę. Ze wszystkich stron otaczały nas trybuny zapełnione pospólstwem. W uszach dzwoniło mi od ich wrzasku. Jeszcze moment dzielił mnie od rozpoczęcia gry, której stawką jest życie i wolność. To była dla mnie wystarczająca motywacja.
    Mistrz Ostrzy uderzył w gong z taką siłą, że aż moje czarne włosy stanęły dęba. Ledwo zdążyłem się otrząsnąć, już zostałem zaatakowany. Natychmiast rzuciłem się na ziemię i przetoczyłem jak beczka przy okazji odcinając kawał mięsa z uda napastnika. Barczysty mężczyzna zawył z bólu. Nie musiałem już go nawet dobijać, ktoś inny zrobił to za mnie. W jednej chwili zerwałem się na nogi i kopnąłem kolejnego w nos. Całą twarz zalała mu krew, ale nie przestał walczyć. Na ślepo zamachnął się długim kijem, jednak ja zdążyłem zrobić efektywny unik, dzięki któremu uratowałem swoją czaszkę od zmiażdżenia. Za to trafił kogoś innego. Chłopak o patykowatych nogach poleciał w powietrze, a po chwili opadł, czemu towarzyszył dźwięk łamanych kości.
    To wszystko brzmi ohydnie, ale dla każdego z gladiatorów było normą, chlebem powszednim. Arena praktycznie mnie wychowała, więc taka „rozrywka” przestała mnie brzydzić. Całe lata przygotowywałem się do tego turnieju. Jego zwycięzca otrzymywał wolność – spełnienie najskrytszych marzeń każdego niewolnika.
    I znów za długo myślałem, a zbyt mało działałem. Mężczyzna o imieniu Hidrad chwycił mnie w swoje olbrzymie łapska i uniósł kilka stóp w górę z zamiarem połamania wszystkich moich kości. Przez chwilę bezsensownie machałem nogami i próbowałem się uwolnić, ale te próby spaliły na panewce. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że mogę ruszać rękami. Z całej siły wbiłem ostrze sztyletu w dłoń Hidrada. Ten jednak miażdżył dalej… Oczy zaczęły z bólu wychodzić mi z orbit, ale postanowiłem spróbować raz jeszcze. Przesunąłem sztylet w górę, w stronę przedramienia, pozostawiając wyrytą, krwawą ścieżkę. Dopiero wtedy mężczyzna mnie puścił wrzeszcząc straszliwie. Wyszarpnąłem ostrze i wbiłem je w tętnicę szyjną olbrzyma, przy okazji opryskując się obficie jego krwią.
    Rozejrzałem się. Wokół mnie nie było nikogo, wszyscy martwi. Najprawdopodobniej Hidrad pokonał wszystkich prócz niedołężnego Gabriela, którego ocalił kawałek żelaza. Władca Areny wstał.
    - Wbrew pozorom to jeszcze nie koniec, moi państwo! Teraz nastąpi najbardziej krwawa i najbardziej oczekiwana walka tego stulecia! Mistrz dzisiejszych walk przeciwko straszliwemu, niepokonanemu Leafinowi! – wykrzyknął.
    Tłum zaczął skandować imię sławnego, orkowego fechmistrza. Natychmiast pobladłem, a po plecach przeszedł mi dreszcz prawdziwego strachu. Co ja, biedny półelf miałem w takiej sytuacji uczynić? Najwyraźniej Władca Areny wcale nie chciał, żebym przeżył i zdobył wolność… Mój zapał bardzo zmalał, już nawet pogodziłem się z własną śmiercią.
    W końcu pojawił się Leafin. Miał na sobie krwistoczerwoną szatę z areny, stalowe nagolenniki i karwasze oraz takiż hełm. W ręku trzymał żelazny claymore, którego klinga złowrogo błyszczała w blasku pochodni oświetlających otoczenie skąpane w zmierzchowym półmroku.
    - Zduszę cię jak robaka, chłystku! Nawet nie zdążysz wypowiedzieć ostatniego życzenia! – śmiał się fechmistrz, a jego zielona gęba przypominająca ryj świni aż falowała.
    - Nie wątpię – odpowiedziałem mu cicho.
    Nie minęła chwila, a już skoczył w moją stronę wymachując claymorem, który świszczał w powietrzu jak świerszcz. Przetoczyłem się po ziemi. Nawet nie mogłem się niego zbliżyć, a co dopiero zaatakować! Postanowiłem zrobić coś „niezwykle brawurowego” i pozbyć się mojej jedynej broni. Spróbowałem wycelować i rzuciłem sztyletem w odsłonięty kawałek szyi stwora. Przekląłem pod nosem, gdyż Leafin zdążył złapać go i zgnieść w palcach jak miękki owoc.
    - Sądziłeś, że dam się nabrać na coś tak banalnego? – zadrwił.
    Serce waliło mi jak młot. Uciekanie nie miało większego sensu, gdyż fechmistrz był w pełni sił, a ja wyczerpałem wszystkie na poprzednią walkę.
    Postanowiłem zginąć jak bohater.
    Wykonałem największy skok, na jaki stać półelfa i wskoczyłem Leafinowi na plecy i zacisnąłem ręce na jego szyi. Ork nawet się nie zatoczył. Po prostu chwycił moją dłoń i zrzucił mnie z siebie. Od uderzenia o podłoże zawirowało mi przed oczami i zobaczyłem przysłowiowe gwiazdki.
    Przepraszam, Faust. Nie udało mi się, wybacz.
    - Dobranoc, dzieciaku!
    Ostatnie, co zobaczyłem, to ostrze miecza należące do Leafina.

Opowiadanie drugie
Tytuł: "Wampirzy Lord"
Stałem naprzeciw niego i przyglądałem się jego zgarbionej sylwetce. Zamiast głowy miał obrzydliwy pysk, z którego piana lała się strumieniami, a z krwistoczerwonych ślepiów buchał ogień wściekłości. Zwierzak posiadał również pokryty szarobrunatnym futrem tułów i paskudne łapy ze sczerniałymi pazurami zamiast dłoni. Cały ten widok napawał mnie ogromną odrazą.
    Był to wilkołak – jedna z najbardziej wstrętnych i śmierdzących bestii, jakie stworzyła matka natura. Chociaż ów stwór znacznie bardziej przypominał dzieło diabła…
    Wpatrywał się we mnie z nieukrywaną wściekłością, niemal namacalną. Z pewnością już szykował się do ataku. Ha! I tak nie miał najmniejszych szans w walce z wampirem takim jak ja: wampirem ze szlachetnego rodu. Jeżeli to paskudne zwierzę mnie pokona, to nie nazywam się Demetri de’Trelieves!
    Moje przeczucia nie były omylne po chwili wilkołak obnażył żółte kły i skoczył w moją stronę. Wykonałem salto w powietrzu i przeleciałem nad nim, przy okazji wymierzając mu mocne uderzenie z pięści ubranej w czarną rękawicę. Stwór głośno zaskomlał, ale po kilku sekundach zaatakował ze zdwojoną siłą zrodzoną z olbrzymich pokładów wściekłości. Tym razem mu się udało. Przyparł mnie do potężnego drzewa, dębu. Mą twarz owionął odrażający smród wydobywający się z jego paszczy. Czułem się bardzo dziwnie, jakbym gdzieś odpływał i tracił kontakt z otaczającym mnie światem… Stwór już miał odgryźć mi głowę, jednak w porę obudziłem się z transu wywołanego przez wilczy oddech. Wyszarpnąłem ręce z jego uścisku i odepchnąłem od siebie włochate cielsko. Zwierzę zatoczyło się, ale z trudem utrzymało tak cenną w tej sytuacji równowagę. Ja ponownie uderzyłem zdezorientowanego wilkołaka z półobrotu. Ten upadł na mokrą od deszczu ziemię kilka metrów dalej. Zawył z bólu i zwinął się w kłębek.
    Od razu zdałem sobie sprawę, że jest to bardzo młoda i niedoświadczona bestia. Niedoświadczona! Pojedynek nawet nie zdążył się dobrze zacząć, a mój przeciwnik już leżał na podłożu w pozycji embrionalnej. Zacmokałem z niezadowoleniem. Postanowiłem darować mu życie i właśnie miałem odejść, gdy wilk nagle zerwał się na równe nogi, a raczej łapy, by zaatakować mnie od tyłu. Zareagowałem niemal od razu z właściwą dla wampira zręcznością. Zrobiłem dość długi krok w lewo, chwyciłem młody kark i z łatwością go ukręciłem, jakby był z gumy. Towarzyszył temu niezwykle przyjemny dla uszu dźwięk łamanych kości. Uśmiechnąłem się sam do siebie, ciesząc się z takiego obrotu sytuacji.
    Nadepnąłem na głowę bestii i wgniotłem ją w ziemię.
    - Zapamiętaj sobie, że nie warto atakować szlachcica, tym bardziej wampira, gdyż może się to dla ciebie źle skończyć. Nawet już źle się skończyło – prychnąłem z pogardą.
    Spojrzałem w gwieździste niebo. Przestało padać, a wiatr rozwiał deszczowe chmury. Do świtu zostały tylko trzy godziny, ale miałem nadzieję znaleźć jeszcze jakąś smaczniejszą ofiarę. Zerknąłem na trupa swojego niedawnego przeciwnika. Zdjąłem całkiem przemoczoną pelerynę i wycisnąłem z niej całą wodę, do ostatniej kropli. Jednak kiedy ją powąchałem, odrzuciłem ją z obrzydzeniem. Przesiąkła zapachem wilkołaka. Nie chciałem takiego ubrania. Zresztą, cały śmierdziałem. Moja przybrana rodzina od razu dowie się, z kim toczyłem walkę.
    - Trudno, z niespodzianki nici – rzekłem sam do siebie.
    - Dlaczego tak sądzisz? – powiedział głos za moimi plecami.
    Gwałtownie się odwróciłem i ujrzałem twarz Seleny de’Trelieves, mojej prawdziwej siostry, z którą niegdyś łączyły mnie więzy krwi. Była starsza o osiemnaście lat.
    - Obserwowałam całą walkę – rzekła. – Kilka razy dałeś się podejść jak dziecko, ale jednak pokonałeś wilkołaka. – Mówiąc to spojrzała na martwego stwora z jawnym obrzydzeniem. – Nie omieszkam pochwalić cię rodzinie. – Zamilkła na chwilę, lecz nie udało mi się dojść do głosu. – Teraz choć, musisz się porządnie wykąpać, bo cuchniesz jak mokry pies. Nie mogę już tego znieść.
     - Jak sobie życzysz, siostro.
    Posłusznie ruszyłem za siostrą zostawiając pole bitwy za sobą. Więc najmłodszy wampir w końcu się wykazał! Puchłem z dumy, sam nawet do końca nie wiedziałem dlaczego.


And one day we will find a way towards this distant golden age
The cries of war will sound the day
We stand before the dawn of a new world

Offline

 

#2 2009-12-13 19:01:11

 Asad

Komtur

10257038
Skąd: z Ziemi raczej.... :)
Zarejestrowany: 2009-10-03
Posty: 317
Punktów :   
Rasa: człowiek
WWW

Re: Wyzwanie nr 1 (roztrzygnięcie)

Masakra! Obydwa opowiadania są fascynujące. Wywołują emocje i w ogóle.
Ciężko jest wybrać lepsze. Mimo to choć oba są fajne ...
...mnie do gustu bardziej przypadło opowiadanie numer jeden.

Ostatnio edytowany przez Asad (2009-12-13 19:02:57)


http://i38.tinypic.com/jj0084.png
90% ludzi nie lubi metalu. Jeśli należysz do pozostałych 666% wklej to do podpisu.

Offline

 

#3 2009-12-13 19:05:33

April

Picasso

13196376
Skąd: znienacka.
Zarejestrowany: 2009-10-04
Posty: 970
Punktów :   
Rasa: człowiek

Re: Wyzwanie nr 1 (roztrzygnięcie)

Z cyklu ostra krytyka:
Powiem tak, opowiadanie fajne, ale wydaje mi się, że są niekompletne. Są to jakby takie urywki i w jednym i w drugim przypadku. Są też niestety wyrazówki- czasem brakuje jakiejś literki. Znalazłam też parę błędów składniowych oraz błędów typu: ,,wyraz nie pasuje do całości". Oba opowiadania dostosowały się do tematu.
Jeśli jednak chodzi o tekst to moim zdaniem WYGRYWA PIERWSZY. Dlaczego? Trzyma bardziej w napięciu i jest energiczny.

Tak więc: stawiam na JEDYNKĘ!*

*mam nadzieję, że słusznie.


http://i51.tinypic.com/sy9qtg.jpg
Witajcie znowu
Dla forum : ożyj!

Offline

 

#4 2009-12-13 19:15:29

 Aine

Pan i Władca

Skąd: z Wielkopolski
Zarejestrowany: 2009-10-01
Posty: 877
Punktów :   
Rasa: śnieżny elf
WWW

Re: Wyzwanie nr 1 (roztrzygnięcie)

Oba miały być niekompletne, to zamierzony zabieg


And one day we will find a way towards this distant golden age
The cries of war will sound the day
We stand before the dawn of a new world

Offline

 

#5 2009-12-13 19:22:27

April

Picasso

13196376
Skąd: znienacka.
Zarejestrowany: 2009-10-04
Posty: 970
Punktów :   
Rasa: człowiek

Re: Wyzwanie nr 1 (roztrzygnięcie)

w takim razie mój błąd Ale decyzji, który wygrywa nie zmieniam


http://i51.tinypic.com/sy9qtg.jpg
Witajcie znowu
Dla forum : ożyj!

Offline

 

#6 2009-12-13 19:40:19

 Amber

Junior Moderator

11732578
Skąd: Inna Planeta xD
Zarejestrowany: 2009-10-02
Posty: 1197
Punktów :   
Rasa: Człowiek
WWW

Re: Wyzwanie nr 1 (roztrzygnięcie)

no oba są świetne Bardziej jednak wkręciło mnie pierwsze. Trzymało w napięciu i dało się odczuć emocje Tak wiec jestem za "Upadkiem nadziei"

Offline

 

#7 2009-12-13 19:49:51

 Alleria

Global Moderator

7049637
Call me!
Skąd: się biorą dzieci? O.O
Zarejestrowany: 2009-10-02
Posty: 527
Punktów :   
Rasa: Krwawy elf
WWW

Re: Wyzwanie nr 1 (roztrzygnięcie)

Tak, ja też jestem za pierwszym ;]


"Расцветали яблони и груши, Поплыли туманы над рекой;
Выходила на берег Катюша, На высокий берег, на крутой."

http://img14.imageshack.us/img14/535/1556qaa.png
Ты всегда рядом.

Offline

 

#8 2009-12-13 19:59:07

Shen

Gość

Re: Wyzwanie nr 1 (roztrzygnięcie)

*werble* Teraz dowiecie się, kto zwyciężył w tym pojedynku...

Pierwszy Pojedynek Literacki zwyciężył... a może zwyciężyła?
A więc...
Zwyciężyła Aine! Gratuluję zwyciężczyni i zachęcam do dalszych pojedynków.

 

#9 2009-12-13 19:59:51

 Amber

Junior Moderator

11732578
Skąd: Inna Planeta xD
Zarejestrowany: 2009-10-02
Posty: 1197
Punktów :   
Rasa: Człowiek
WWW

Re: Wyzwanie nr 1 (roztrzygnięcie)

gratulacje

Offline

 

#10 2009-12-13 20:08:52

 Alleria

Global Moderator

7049637
Call me!
Skąd: się biorą dzieci? O.O
Zarejestrowany: 2009-10-02
Posty: 527
Punktów :   
Rasa: Krwawy elf
WWW

Re: Wyzwanie nr 1 (roztrzygnięcie)

Gratulejszon


"Расцветали яблони и груши, Поплыли туманы над рекой;
Выходила на берег Катюша, На высокий берег, на крутой."

http://img14.imageshack.us/img14/535/1556qaa.png
Ты всегда рядом.

Offline

 

#11 2009-12-13 20:12:01

 Aine

Pan i Władca

Skąd: z Wielkopolski
Zarejestrowany: 2009-10-01
Posty: 877
Punktów :   
Rasa: śnieżny elf
WWW

Re: Wyzwanie nr 1 (roztrzygnięcie)

Jak miło


And one day we will find a way towards this distant golden age
The cries of war will sound the day
We stand before the dawn of a new world

Offline

 

#12 2009-12-13 20:14:19

 Alleria

Global Moderator

7049637
Call me!
Skąd: się biorą dzieci? O.O
Zarejestrowany: 2009-10-02
Posty: 527
Punktów :   
Rasa: Krwawy elf
WWW

Re: Wyzwanie nr 1 (roztrzygnięcie)

A tak apropos jeszcze; są jakieś nagrody za to, czy to tylko tak? ;] z ciekawości pytam


"Расцветали яблони и груши, Поплыли туманы над рекой;
Выходила на берег Катюша, На высокий берег, на крутой."

http://img14.imageshack.us/img14/535/1556qaa.png
Ты всегда рядом.

Offline

 

#13 2009-12-13 22:05:46

 Aine

Pan i Władca

Skąd: z Wielkopolski
Zarejestrowany: 2009-10-01
Posty: 877
Punktów :   
Rasa: śnieżny elf
WWW

Re: Wyzwanie nr 1 (roztrzygnięcie)

Ideą pojedynków jest zobaczenie, kto jest lepszy. Nagród nie przewidziałam, chyba, że ktoś bardzo chce


And one day we will find a way towards this distant golden age
The cries of war will sound the day
We stand before the dawn of a new world

Offline

 

#14 2009-12-14 15:48:11

April

Picasso

13196376
Skąd: znienacka.
Zarejestrowany: 2009-10-04
Posty: 970
Punktów :   
Rasa: człowiek

Re: Wyzwanie nr 1 (roztrzygnięcie)

a tak właściwie to gratulacje obojgu


http://i51.tinypic.com/sy9qtg.jpg
Witajcie znowu
Dla forum : ożyj!

Offline

 

#15 2009-12-14 21:00:03

 Aine

Pan i Władca

Skąd: z Wielkopolski
Zarejestrowany: 2009-10-01
Posty: 877
Punktów :   
Rasa: śnieżny elf
WWW

Re: Wyzwanie nr 1 (roztrzygnięcie)

Dziękujemy


And one day we will find a way towards this distant golden age
The cries of war will sound the day
We stand before the dawn of a new world

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.spoleczniak.pun.pl www.mechatronika102mcm.pun.pl www.elffortress.pun.pl www.et.pun.pl www.czikitamenager2008.pun.pl