Ruda, zobaczywszy monumentalną budowlę, rozejrzała się wokół. Nie wyglądało, jakby czaiło się tu jakiekolwiek niebezpieczeństwo, ale instynkt i doświadczenie mówiły jej, że coś nie jest do końca tak, jak być powinno. Ale jaki miała wybór - to, albo włóczyć się dalej. A nie chciała się, włóczyć, oj nie.
Podeszła do schodów. Wspięła się na nie, stanęła przed wielkimi drzwiami. Wzruszyła po chwili ramionami i weszła do środka. Wszystko miało się pięknie ułożyć, gdyby nie niezbyt rozważny krok na nieznanym terenie - za który srogo skarciła się w myślach - i uderzyła o coś, robiąc niemało hałasu.
'Nooooooooooooooo, szlag by trafił!'
Offline
- słuszne stwierdzenie, Aine - odezwała się niespodziewanie nekromantka, marszcząc czoło. - teraz może... - urwała nagle, spoglądając ze zdziwieniem za siebie. - słyszeliście? - Spytała cicho.
Offline
W oddali widać było zbliżającą się sylwetkę osoby jadącej konno; kierowała się ona w stronę zniszczonego pałacu Elfiej Rodziny, niegdyś wspaniałego i mistycznego. Nie było w nim już tyle uroku, co kiedyś, na pierwszy rzut oka wyglądał zupełnie inaczej, niż wcześniej; nieodbudowana część murów, zburzone wieże, obalone ściany... postać jednak poznała go już z daleka.
Jeździec w czarnym płaszczu z zarzuconym kapturem na głowę przystanął przed bramą pięknego zamku. Przymknął oczy i wstrzymując powietrze na wdechu, podjechał pod mury. Rozejrzał się wokół, po czym powoli wjechał na teren dworku. Ciągnął się za nim ciemny pas tańczących cieni, nawet kopyta konia zostawiały ślady czarnych płomyków na ziemi; cały czas starając się zachować spokój, oglądał zniszczony budynek, próbując w pamięci odtworzyć to, jak wyglądał on przed straszliwą tragedią, jaka zaszła w tym miejscu.
Postać zatrzymała konia, zastanawiając się chwilę. Coraz to silniejszy wiatr rozwiał jej czarne włosy, przysłaniając twarz. Odgarnęła większy kosmyk z czoła, lecz był to jej jedyny ruch, oprócz trzepotania rzęsami, aby odgonić łzy.
Przez głowę przeszła jej myśl, że nikt nie przeżył katastrofy... Z tego, co pamiętała jednak, większość osób została uratowana, a niektórzy może nadal żyli.
"Cóż to za myśli! Oczywiście, że żyją!"
Lecz tak naprawdę nie mogła mieć żadnej pewności, co do tego.
Zrezygnowana, spuściła głowę, chcąc zawrócić. Wytarła mokrą od płaczu twarz, poprawiła siodło, pogłaskała swego wiernego konia i spojrzała jeszcze raz na zamek, który był tak bliski jej sercu... Nie wiedziała, co ma zrobić.
Znów wiatr zawył, zawiał mocniej, stawał się coraz to zimniejszy, przenikliwszy. Ręce postaci poczynały być skostniałe, zdawała się nie czuć opuszków palców.
Nagle coś w nią uderzyło, jakaś myśl, dźwięk, wspomnienie. Wyobraziła sobie tamte dni, kiedy wszystko jeszcze było tak, jak należy... Kiedy nikt nie zakłócał spokoju elfiej rodzinie... Ledwo potrafiła przywołać do siebie takie myśli. Nie potrafiła już władać żywiołem tak, jak wtedy; straciła prawie wszystkie swoje zdolności. Zatraciła się w cieniu, w sobie, w melancholii i apatii. Nie umiała już żyć tak, jak kiedyś... I właśnie po to tutaj przyjechała.
Właśnie dlatego... Aby znów móc żyć tak, jak wcześniej.
Tylko oni są w stanie jej pomóc.
Zdecydowana zeskoczyła z konia, zostawiając go przy bramie. Sama zaś ruszyła w stronę głównych drzwi, omijając resztki murów leżących na ziemi.
Bała się. Zdjął ją paniczny strach, nie wiedziała, jak zareagują na jej przybycie. Czy w ogóle ją jeszcze pamiętali?
Nie miała pojęcia.
Drżącą z zimna i lęku ręką zapukała do głównego wejścia. Złożyła dłonie, wyczekując jakiejkolwiek znajomej twarzy.
Drzwi otworzyła elfka. Dość wysoka, o białych włosach, pięknych oczach. Z początku zdawała się nie kojarzyć przybyłej... Lecz po chwili zdołała jedynie wykrztusić:
-Na wszystkich Bogów...
-Witaj, Aine. - rzekła Alleria, owiana smugą ciemności.
Offline
Ta przez dłuższą chwilę stała oniemiała. Teraz dokładnie przypomniała sobie, kim jest ów przybysz. Alleria bardzo się zmieniła. Wiatr zaskowyczał znów.
- Wejdź! Na dworze zimno jakby sama śmierć tędy przeszła. Bogowie, co ja mówię. - Na krótką chwilę ścisnęła palcami koniuszki oczu, po czym uśmiechnęła się, jednak uśmiech nieco przygasł, kiedy zobaczyła cienie. Cofnęła się, żeby elfka mogła wejść. Stare drzwi zaskrzypiały przeraźliwie. Do nóg Aine podeszła wierna biała tygrysica. - Co się z tobą działo? Dlaczego wróciłaś? Ja... My... - Z trudem powstrzymała słowotok.
Offline
-Przepraszam, ale nie czas w tym momencie na tłumaczenia... Przynajmniej w chwili obecnej, wolałabym to zrobić przy wszystkich. - odpowiedziała All, przechodząc przez próg. Rozejrzała się po korytarzu i zebrało jej się na łzy; dawno nie odczuwała żadnej silniejszej emocji, czuła się pusta, odkąd opuściła to miejsce... Teraz wszystko wróciło. Wróciły wspomnienia, wrócili ludzie, których kochała... Wróciła, nareszcie, ona sama.
Po chwili milczenia spojrzała na Aine, która poczęła już płakać. Podeszła bliżej niej i złapała ją za ramię, chcąc coś powiedzieć, lecz ta rzuciła jej się na szyję, nie powstrzymując dłużej kaskady łez.
-Tak się cieszę, że wróciłaś! - powiedziała z niemałym trudem, cały czas szlochając. Czarnowłosa przytuliła się do Aine, również dając upust wszystkim emocjom, które tłumiła w sobie przez ostatnie tygodnie. Stały tak dłuższą chwilę, nie mówiąc już nic więcej. Nawet tygrysica białowłosej wtuliła się w płaszcz Allerii, ukazując swoją tęsknotę za elfką, widać dobrze ją pamiętała.
Nagle rozległ się jakiś szum i na korytarz wpadła grupa, którą All znała doskonale i kilku tych, których widziała pierwszy raz. Elfki oderwały się od siebie, zainteresowane hałasem.
Osoby stanęły w bezruchu, starając się rozpoznać nowoprzybyłą. Oczy czarnowłosej, gdy zauważyła swoich dawnych towarzyszy rozszerzyły się, zmieniając barwę tęczówek z zimnoszarej, spowrotem na niebieską. Nie mogła się nadziwić temu, co widziała.
Offline
- Miło cię widzieć - odezwała się Amber, otulona w swe szaty. Na jej zazwyczaj obojętnej twarzy wykwitł słaby uśmiech.
- Dużo się wydarzyło od ostatniego spotkania - dodała po chwili, podchodząc do ciemnowłosej elfki.
Offline
Alleria rzuciła się Amber na szyję, przytulając ją mocno. Ta nie protestowała, wyjątkowa sytuacja pozwoliła jej na wyjątkowe zachowanie z jej strony. Zamknęła oczy i przywitała się raz jeszcze z czarnowłosą, starając się ją uspokoić.
Zza dużej grupy ludzi wychyliła się ruda postać. Zauważyła ją jedynie Amber.
Offline
Veeresea przekrzywiła lekko głowę, obserwując zaistniałą sytuację. Najwyraźniej nie był to najlepszy moment na wpadanie do pałacu. Zdmuchnęła kosmyki niesfornych włosów z twarzy. Wiedząc, że przyciągnie spojrzenia obecnych powiedziała:
- Przeszkadzam? - kiedy białowłosa i dwie tulące się kobiety spojrzały niemal z oburzeniem w jej stronę, uniosła ramiona w geście kapitulacji. - No co? Nie spodziewałam się trafić na zjazd dawnych znajomych. - burknęła.
Offline
Alleria obudziła się z krzykiem. Rozejrzała się dookoła i znów była w swojej ciasnej, ciemnej klitce, w której spędziła już zbyt wiele czasu. Do środka przez szpary w drewnianych ścianach wpadało jedynie nikłe światło księżyca, sierpiącego się teraz wyraźnie na niebie. Czarnowłosa westchnęła głośniej, niżby chciała. Starała się przypomnieć sobie wszystko to, co przeżyła z Elfią Rodziną. Jak bardzo byli dla niej ważni, dlaczego skończyło się coś tak pięknego. Niektóre momenty pamiętała bardzo dobrze, inne były już tylko mglistym wspomnieniem jakiegoś wydarzenia, które niechybnie skończyło się na zawsze, razem ze wszystkimi, którzy je tworzyli.
Nie chciała w to wierzyć. Spojrzała na swoje dłonie, zbrukane teraz jakimś ciężkim do opisania grzechem, którego nie potrafiła się wyzbyć już od tak długiego czasu... Od momentu, w którym opuściła Ich.
Otarła łzę spływającą powoli po jej policzku. "Nie chciałam. Przepraszam... Naprawdę nie chciałam. Wybaczcie mi. Gdziekolwiek jesteście, wybaczcie mi... Tak bardzo chciałabym naprawić to wszystko, co zepsułam. Zobaczyć Was znowu. Utulić. Przeprosić..."
Offline